Czy wiesz że skuteczność leków, które przyjmujesz w olbrzymiej mierze zależy od tego jakie bakterie kolonizują twoje jelita? Jest to fakt, który może istotnie zmienić podejście do leczenia szeregu chorób, począwszy od problemów z układem krążenia, po choroby autoimmunizacyjne (jak nieswoiste zapalenia jelita), a nawet chorobę Parkinsona. Być może fakt ten stanie się kluczem do poprawy skuteczności leczenia, większej indywidualizacji farmakoterapii i – co równie istotne – zmniejszenia toksycznego wpływu niektórych leków na nasz organizm.
Spis treści
Nie da się powoli uciec od tego stwierdzenia – mikroorganizmy rządzą światem!
Wiemy już doskonale, że od mieszkańców przewodu pokarmowego zależy dobra kondycja całego organizmu. Mikroflora jelitowa, zamieszkująca przede wszystkim obszar jelita grubego, nie tylko reguluje działanie naszego układu odpornościowego (co jest niezwykle istotne nie tylko dla tych którzy często łapią infekcje, ale także dla pacjentów z chorobami alergicznymi czy autoimmunizacyjnymi), ale również bierze udział w regulacji procesów trawienia i wchłaniania, wytwarza witaminy z grupy B i K oraz substancje regenerujące błonę śluzową przewodu pokarmowego.
Bakterie jelitowe odgrywają również rolę trenerów „dobrego nastroju”.
Ośrodkowy układ nerwowy jest bowiem bezpośrednio połączony z jelitami za pomocą nerwu błędnego. Innymi słowy, nasz nastrój, zdolność regeneracji, reakcja na stres zależą w dużej mierze od tego czy dobrze się dzieje w naszym jelicie. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że mikrobiom bierze udział w wytwarzaniu około 90 % zwanej hormonem szczęścia serotoniny.
Te wszystkie role wskazują na niebagatelną znaczenie, jakie mikroorganizmy jelitowe odgrywają w naszym życiu – i zdrowiu! Nie dziwi więc fakt, że naukowcy zajmują się nimi intensywnie w wielu dziedzinach nauki, odkrywając coraz to nowe tajemnice i możliwości wykorzystania naszego mikrobiomu.
Pozostając w tym nurcie – zapamiętajcie hasło „farmakomikrobiomika”!
Jest to stosunkowo nowa gałąź nauki, która zajmuje się tym w jaki sposób bakterie kolonizujące nasze jelita wpływać mogą na skuteczność – bądź nieskuteczność – przyjmowanych przez nas leków. I być może ten właśnie kierunek badań wyjaśni nam w końcu, dlaczego u jednego pacjenta zastosowane leczenie działa szybko i efektywnie, a u innego wręcz przeciwnie – skuteczności leczenia brak.
Doskonały artykuł na ten temat, autorstwa Claudii Wallis, ukazał się w lutowym numerze Świata Nauki (Wallis C.: Maleńcy farmaceuci, Świat Nauki, luty 202, s. 15).
Skuteczność leków uzależniona od ekosystemu jelitowego?
W swoim artykule Pani Wallis cytuje wyniki badań, które wskazują, iż od typu bakterii który nosimy w swoich jelitach zależy skuteczność działania leków stosowanych m.in. w chorobie Parkinsona, wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego, chorobie Crohna, reumatoidalnym zapaleniu stawów, a nawet w raku trzustki i okrężnicy! Ale po kolei…
W leczeniu zaawansowanych stadiów raka trzustki i okrężnicy stosuje się zestaw leków, obejmujący miedzy innymi substancje zwaną irinotekanem. Lek ten wywiera silne działanie przeciwnowotworowe, jednak zgodnie z zasadą coś za coś – działa także wysoce toksycznie na komórki przewodu pokarmowego, prowadząc nie tylko do silnych biegunek w trakcie leczenia, ale nierzadko również do uszkodzenia jelit. Z tego względu, u części pacjentów jego tolerancja jest na tyle niska, iż nie udaje się zastosować w terapii dawki skutecznej dla leczenia nowotworu. Okazuje się, że za jego toksyczne działanie mogą odpowiadać właśnie określone mikroorganizmy jelitowe z rodziny Enterobacteriaceae, które odłączają od cząsteczki leku resztę prostego cukru. To właśnie działanie prowadzi do utworzenia substancji o szczególnie wysokiej toksyczności względem komórek przewodu pokarmowego! Twórca tego odkrycia, chemik Matthew Redinbo z University of North Carolina tak zmodyfikował opisywany lek, aby niemożliwym było wykorzystywanie reszty cukrowej przez bakterie jelitowe – i dzięki temu istotnie zmniejszył się toksyczny wpływ irinotekanu na komórki przewodu pokarmowego. Pierwsze wyniki badań na zwierzętach są bardzo obiecujące! Jest więc szansa, iż uda się zmniejszyć toksyczne działanie leków przeciwnowotworowych, przy zachowaniu ich skuteczności!
Ten sam apetyt naszych bakterii jelitowych na cukier (ah, któż z nas tego nie zna…) jest także w znacznej mierze powodem toksycznego działania niesteroidowych leków przeciwzapalnych na komórki jelita. I tu również prowadzone są badania, które mają uniemożliwić naszym mikrobom odłączanie słodkiej lekowej cząsteczki – a przez to ograniczyć toksyczne działanie farmaceutyku.
Mikrobiota ogranicza leczenie?
Równie ciekawe badania z dziedziny farmakomikrobiomiki toczą się w dziedzinie chorób neurodegradacyjnych, takich jak choroba Parkinsona. U pacjentów z chorobą Parkinsona dochodzi do obumierania komórek istoty czarnej w mózgu. Neurony te w stanie zdrowia produkują dopaminę, niezwykle istotny neuroprzekaźnik, odpowiedzialny między innymi za koordynację ruchową. Z tego względu podstawą leczenia choroby Parkinsona jest stosowanie tzw. L – dopy (lewodopa), która w organizmie chorych przekształcana jest w dopaminę. Aby jednak jak największa ilość L – dopy dotarła do mózgu stosuje się towarzysząco dodatkowy lek – karbidopę – co ma zapobiegać przedwczesnemu rozkładowi leku przez enzymy. W teorii brzmi to spójnie, ale teoria teorią, a praktyka praktyką…Okazało się bowiem, iż u części pacjentów do mózgu dociera jedynie niewielka część przyjętej L – dopy, a winne są najprawdopodobniej pewne drobnoustroje jelitowe. Metabolizują one L – dopę bez przeszkód, gdyż są oporne na hamujące działanie karbidopy. W konsekwencji dla mózgu pacjenta niewiele tego leku zostaje…
Podstępne mikroby jelitowe.
Podobnie podstępne działanie wywierają mikroby jelitowe u pewnej grupy pacjentów z chorobami układu krążenia, leczonych bez efektu digoksyną. Dlaczego bez efektu? Gdyż egzotycznie brzmiąca bakteria – Eggerthella lenta –kolonizująca przewód pokarmowy – dezaktywuje opisywany lek, niekiedy nawet w 50 %!. Trudno się więc dziwić, że leczenie nie działa tak jak powinno.
Przykłady „farmaceutycznych aktywności” naszych bakterii można mnożyć. I nie są one tylko niekorzystne, wręcz przeciwnie!
Efektywność leczenia wielu chorób autoimmunizacyjnych za pomocą powszechnie stosowanej sulfasalazyny wynika z jej aktywacji w jelicie.
Nie kto inny jak nasze bakterie jelitowe rozkładają wiązanie chemiczne, prowadząc do powstania aktywnej – czyli skutecznej – postaci leku.
Farmakomikrobiomika dopiero się rozwija, ale już teraz jasno widać, że zmieni ona oblicze medycyny i farmacji. Pytań jest wiele…Czy klucz do braku skuteczności lub toksyczności pewnych leków tkwi w jelicie?
Niezwykłe suplementy?
Czy probiotyki przestaną być w końcu postrzegane jako „suplementy na ból brzucha” i staną się integralnym elementem leczenia pewnych chorób? Czy ocena mikroflory jelitowej stanie się ważnym elementem diagnostyki chorób cywilizacyjnych i przewidywania skuteczności planowanego leczenia?
Odpowiedzi na te pytania jeszcze nie znamy – ale pierwsze doniesienia są niesamowicie obiecujące i…fascynujące. Będziemy śledzić je dla Was na bieżąco!
A tych z Was, których temat farmakomikrobiomiki zaintrygował tak bardzo jak nas i chcą go dokładniej zgłębić, odsyłamy do artykułu „Maleńcy farmaceuci”.