Nawracające infekcje u dzieci to problem z którym każdego dnia boryka się ogromna liczba rodziców. Szacuje się, iż nawet 15% małych pacjentów cierpi z powodu nawracających infekcji, do których głównie należą infekcje górnych dróg oddechowych (m.in. katar, zapalenie ucha środkowego, zatok czy gardła). Przyczyny problemu mogą być różne, jednak w większości przypadków, osłabiony przez czynniki środowiskowe układ odpornościowy dziecka nie jest w stanie odpierać wirusowych i bakteryjnych ataków ze środowiska. Jak zatem zwiększyć odporność dziecka i tym samym uniknąć przechodzenia z jednej infekcji w kolejną? Jakie czynniki kształtują odporność i co może ją zaburzać?
Na te i na wiele innych pytań w swojej nowe książce – “Jak zwiększyć odporność swojego dziecka” odpowiada Pani Monika Bigoś. Zapraszamy wszystkich do lektury wywiadu z autorką.
Pani Moniko, skąd pomysł na napisanie książki?
Prawie rok temu koleżanka zaproponowała mi poprowadzenie warsztatów dotyczących tematu odporności u dzieci. Jej syn uczęszcza do przedszkola gdzie dzieci często (może nawet za często) chorują i mimo, że ona dba o odporność swoich pociech, są one narażane na infekcje. W tamtym okresie zaproponowałam jej też wdrożenie terapii probiotycznej, która, wzmacnia organizm i sprawia, że dzieci nawet jeśli chorują to jest to zdecydowanie krótszy okres, a infekcje przebiegają łagodniej. Holistyczne spojrzenie na odporność zainteresowało panią redaktor z Wydawnictwa Otwarte i powstał pomysł napisania książki. Nie mogłam odmówić, to za ważny temat, aby go nie poruszyć, a na rynku nie ma tego typu publikacji, która prostym językiem w oparciu o wiedzę medyczną i dietetyczną tłumaczy rodzicom dlaczego dobra odporność jest taka ważna. Lubię też mierzyć się z ciekawymi zadaniami, więc powstała książka, która mam nadzieję namiesza w wielu polskich domach. Oczywiście pozytywnie.
Jakiej grupie pacjentów dedykowana jest tematyka poruszana w książce?
Grupą docelową są rodzice dzieci, którzy mają problem z nawracającymi infekcjami u swoich pociech, którzy mogą powiedzieć, że ich dziecko przechodzi z jednej infekcji w drugą. Jest dla par, które planują ciążę, ponieważ poruszam w niej również kwestię przygotowania do ciąży zarówno mężczyzny i kobiety, zwłaszcza Pań z chorobą Hashimoto. Szczególną uwagę poświęciłam dzieciom z nadwagą i otyłością, chorobami tarczycy ponieważ takich małych pacjentów konsultuję w gabinecie najwięcej, a wiadomo, że zaburzona gospodarka hormonalna dziecka wpływa na cały organizm w tym na jego odporność, również jako dorosłej osoby. Książka jest tak naprawdę dla każdego kto chce przeczytać o tym jak dieta i inne czynniki na przykład stres, zanieczyszczenia środowiska wpływają na mały, rozwijający się organizm i chcą na tyle świadomie pokierować życiem dziecka, by jako osoba dorosła cieszyła się naprawdę bardzo dobrym zdrowiem. W dobie chorób o podłożu autoimmunizacyjnym uważam, że poruszanie holistycznego spojrzenia na organizm, a nie wybieranie poszczególnych elementów jest bardzo ważne i potrzebne. Książkę napisałam prostym językiem, aby każdy zrozumiał jej przesłanie i nie skupiał się nad znaczeniem trudnej terminologii tylko widząc sens sugerowanej zmiany wdrożył ją w życie.
Chciałabym, aby po książkę sięgnęły też osoby dorosłe, które borykają się z częstymi infekcjami, problemami z jelitami, bo z takimi osobami pracuję na co dzień, a zapominamy o tym co jest najważniejsze dla naszego organizmu. Działając w trybie praca-dom-dziecko-stres-praca-dom-dziecko, nie jesteśmy świadomi, że choroba dziecka wpływa na rodziców, a nerwowi rodzice na rozwój swojego dziecka.
Dlaczego akurat temat odporności dzieci tak bardzo Panią zainteresował?
Dietetyk nie może uciec od odporności, w książce piszę o tym jak cały przewód pokarmowy wpływa na naszą odporność, więc to co jemy i pijemy pracuje lub nie na nasze zdrowie. Rozdział „Współczesne źródło odporności – mikrobiota” zaczynam od podrozdziału „Szybka, ale ważna lekcja anatomii”, chcę aby czytelnik zrozumiał jak ważne jest to, aby zadbać o przewód pokarmowy, do czego służą nam poszczególne narządy, bo uświadamiam sobie tę niewiedzę podczas konsultacji. Ponad 90 procent moich pacjentów nie łączy tego, że mają wzdęcia, biegunki z tym, że boli ich głowa, ani tego, dlaczego dziecko, które nie lubi warzyw i je tylko słodycze, kluseczki i naleśniki, szaleje po domu jak małe tornado, a jego częste infekcje mają prawdopodobnie źródło w jelitach gdzie doszło do zaburzeń mikrobioty. Wszystkie te mechanizmy omawiam w książce, a nie jestem w stanie pomóc pacjentowi, jeśli on i cała jego rodzina nie zrozumieją dlaczego warto te zmiany wprowadzać.
Moje doświadczenie przyciąga też pacjentów z chorobami o podłożu autoimmunizacyjnym, pacjentów z ZJD (zespołem jelita drażliwego), które to choroby są coraz częściej diagnozowane u dzieci, nastolatków, a praca nad przewodem pokarmowym w tym nad jelitami i praca nad stresem może te choroby wprowadzić w okres remisji, a osoba może się cieszyć normalnym funkcjonowaniem.
Czy istnieją jakieś ogólne dla wszystkich zalecenia mogące wesprzeć odporność dzieci?
Można powiedzieć, że ogólne zalecenia to wartościowa dieta, prawidłowe nawodnienie, regularny ruch, nie dopuszczanie do nadwagi i otyłości, praca nad stresem, praca nad prawidłowym stanem mikrobioty jelit. Ameryki nie odkrywam, ale ponieważ każdy organizm jest inny doprecyzowanie ile tej aktywności, jaka dieta, w jakiej ilości, ile wody, czy i jakie probiotyki jest już sprawą bardzo indywidualną.
Co odgrywa największą rolę w stymulacji odporności dzieci?
Pewnie nie spodziewacie się takiej odpowiedzi, ale odpowiem, że nie „co” tylko „kto”. Tak naprawdę to rodzice i najbliższe otoczenie dziecka stymuluje odporność. Jeśli rodzice są świadomi, dbają o prawidłowy rozwój dziecka (dietę, ruch, jego psychikę) to są w stanie stworzyć takie warunki, aby jego organizm sam sobie radził z bakteriami, wirusami, pasożytami. Jeśli organizm dziecka w fazie największego rozwoju jest słaby, ponieważ ma słabą dietę czyli główne paliwo napędowe, a także jest narażony na przewlekły stres, żyje w zanieczyszczonym środowisku i tutaj nie mam na myśli tylko dużych miast to nie możemy się spodziewać cudów. Od nas dorosłych zależy jakie warunki do rozwoju będą miały przyszłe pokolenia i nie warto zmian zostawiać na ostatnią chwilę gdy już chorujemy lub pojawiają się pierwsze symptomy choroby tylko wtedy gdy jesteśmy zdrowi i nic nam nie dolega. Profilaktyka stymuluje odporność.
Czy praca z dziećmi jest trudniejsza aniżeli z dorosłymi pacjentami?
Praca z dziećmi to tak naprawdę praca z rodzicami, a na dorosłych mam swoje sposoby. Dzieciaki zwłaszcza te młodsze są często bardziej otwarte na zmiany niż ich rodzice, którzy często niepotrzebnie zakładają, że dziecko nie zje danej potrawy, mimo, że jej nawet nie przygotowali. Dzieci moich pacjentek, z którymi pracuję między innymi nad redukcją masy ciała podkradają im jedzenie z talerza i same potem proszą o ciasteczka owsiane czy budyń z awokado. Warto też wiedzieć, że dzieci, a już na pewno nastolatki też chętniej wprowadzą zmianę, jeśli umówili się na nią z panią dietetyk niż gdy nakazali im to rodzice.
Jeśli stworzymy dzieciom dobre, spokojne i przede wszystkim konsekwentne warunki do zmian, to one się jej poddadzą. Potrzebują na to jedynie trochę czasu, zresztą tak samo jak dorośli. Rodzice nie bombardujcie siebie i dziecka dziesięcioma zadaniami naraz, bo oczywiste jest że dosyć szybko te zmiany porzucicie.
W zmianach u dzieci ważne jest to co często podkreślam w książce, rodzice powinni współpracować, a przynajmniej nie przeszkadzać sobie, to samo dotyczy dziadków. Rodzice podczas konsultacji często skarżą się, że im zmiany żywieniowe w domu całkiem dobrze wychodzą, ale gdy dziecko jedzie do dziadków to tam następuje totalne rozluźnienie zasad. To u dziecka budzi niepotrzebny chaos i stres, nie wie kogo ma słuchać. Dlatego w książce po każdym z rozdziałów jest podrozdział dedykowany dziadkom „Rady dla dziadków” w którym zwracam się bezpośrednio do nich tłumacząc prostym językiem dlaczego dokonujemy konkretnej zmiany. Jestem tam bardzo konsekwentna i stanowcza bo dla mnie najbardziej liczy się zdrowie dziecka, a dziadkowie nie muszą mnie lubić (ha ha), chociaż jestem pewna, że po przeczytaniu książki będzie zupełnie inaczej.
Dorośli obecnie dużo pracują, mają wiele obowiązków, jestem tego świadoma, bo z takimi ludźmi pracuję na co dzień dlatego w książce nie chciałam miliona zasad, kolejnych nakazów: nie jedz tego, nie jedz tamtego, nie jedz glutenu, nie jedz nabiału, nie jedz słodyczy, tego nie łącz z tym, tamtego nie łącz z tamtym bo ten nudny nawał informacji bardzo męczy i sprawia, że ludzie nie wiedząc co jeść wybierają finalnie to co jest proste czyli najczęściej słodycze i żywność przetworzoną. Jeśli zdrowe, świadome i wartościowe odżywianie w gąszczu sprzecznych informacji urasta do rangi lotu na Marsa, to kto może sobie pozwolić na taką egzotykę? Te potencjalne trudności sprawiają, że nie chcemy podejmować zmian bo z góry zakłada się, że są one bardzo czasochłonne i trudne. Trudności, które się pojawiają blokują zarówno dorosłych, jak i dzieci, dlatego ja dużo czasu podczas konsultacji poświęcam na sferę emocjonalną i psychikę moich pacjentów.
Czy dieta może wspomagać odporność?
Oczywiście, że tak. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że bardziej odporny będzie organizm odżywiany warzywami, owocami, kaszą, nieprzetworzonym mięsem, orzechami, oliwą i pojony wodą niż ten, któremu dostarcza się cukier, barwniki, konserwanty, stabilizatory, nasycone kwasy tłuszczowe, a wszystko to podlewa się kolorowym napojem z syropem glukozowo-fruktozowym. Można użyć tu analogii do samochodu, który na byle jakiej benzynie nie pojedzie, albo pojedzie, ale będzie rzęził. Chyba nie chcemy aby nasz organizm »rzęził« tylko sprawnie i dobrze funkcjonował, a nasz układ odpornościowy powinien spełniać funkcje do których został stworzony. Wszystkim znane hasło „Jesteś tym co jesz” warto zmodyfikować na „Jesteś tym co jesz i co wchłaniasz”, bo z tym też bywa różnie, a od wchłanialności substancji odżywczych zależy nasza odporność i dobra kondycja organizmu. Sukcesem moich pacjentów jest to, że zmiana diety przynosi tak tak dużą poprawę stanu zdrowia, a lepsza odporność to jeden z jej elementów.
Czy widzi Pani efekty interwencji dietetycznych i suplementacyjnych u dzieci z problemem nawracających infekcji?
Zmiana diety zdecydowanie poprawia odporność i rodzicom, którym wydaje się, że ich pociecha odżywia się właściwie, a mimo to ma słabą odporność mimo wszystko sugeruję udać się do dobrego dietetyka aby przeanalizował jego sposób żywienia. W Polsce dalej króluje stwierdzenie, że „Dietetyk, to osoba, która daje jadłospisy na odchudzanie”. Pora obalić ten mit, bo dietetyk to osoba, która może pomóc w poprawie stanu zdrowia, a jako osoba z zewnątrz obiektywnie spojrzy na żywienie dziecka i może zasugerować różne zmiany które poprawią jego stan zdrowia.
Suplementacja jak najbardziej, ale rozsądna i oparta o wyniki badań. W książce zwracam uwagę rodziców na to, aby nie poddawali się modzie na leczenie, które aktualnie obowiązuje w internecie i nie eksperymentowali na swoim dziecku. Jestem fanką rzetelnej diagnostyki i chociażby po wykonaniu diagnostyki mikrobioty jelit wdrażana terapia probiotyczna jest oparta o rzeczywisty problem, a nie działa się na ślepo, po omacku, a nuż się uda. Jeżeli w diagnostyce wychodzi przerost Candida albicans jest to też motywator dla rodziców (i dziadków) aby czasowo wyłączyli słodycze z diety dziecka, a później je bardzo mocno ograniczyli na rzecz świeżych owoców.
Wraz ze zbliżającą się porą jesienno-zimową zachęcam również do zbadania poziomu witaminy D. Osoby, które są przekonane, że okres letni był dla nich dobry w kontekście syntezy skórnej często są zaskoczone, że mimo ekspozycji na słońce mają tak niski poziom!
Suplementy zwłaszcza te dla dzieci muszą być naprawdę bezpieczne i bardzo dobre jakościowo, w dawce dostosowanej dla ich grupy wiekowej i często z uwzględnieniem masy ciała. Z uwagi na dużą ilość dzieci z alergiami musimy też zwrócić szczególną uwagę na preparaty ziołowe, ponieważ nie zawsze są one bezpieczne.
Co radziłaby Pani rodzicom dzieci z problemem nawracających infekcji?
Rodzice zastanówcie się co może być przyczyną słabej odporności waszego dziecka: czy są to choroby o których piszę w książce na przykład choroba refluksowa, zespół przerostu bakteryjnego w jelicie cienkim (SIBO), parazytozy. Być może odpowiada za to mało wartościowa dieta, którą warto przeanalizować z dietetykiem. Być może dotychczasowe leki, które zażywało dziecko, plus dieta z małą ilością błonnika pokarmowego doprowadziły do dysbiozy jelita grubego na czele z przerostem drożdżaków? Warto zastanowić się czy podłożem słabej odporności nie jest stres, otyłość lub nadwaga.
Zachęcam rodziców, aby po przeczytaniu książki zastanowili się nad planem działania, a nie działali chaotycznie i po omacku, bo to może narazić na niepotrzebne koszta i wydłuży czas postawienia prawidłowej diagnozy. Warto poszukać specjalisty, który pomoże wam w tym i spojrzy holistycznie na dziecko. Rodzice nie mają obowiązku znać się na wszystkim.
Jaką diagnostykę zaleciłaby Pani rodzicom borykającym się z problemem nawracających infekcji swoich dzieci?
Na początek analiza składu masy ciała, podczas konsultacji wykonuje ją każdemu małemu pacjentowi, uwierzcie, że nadwaga, otyłość, która bardzo często łączy się z niewłaściwą dla dziecka dietą jest najczęstszym czynnikiem słabej odporności. Kolejno diagnostyka mikrobioty jelit, którą możecie wykonać w Centrum Medycznym Vitaimmun, z którym współpracuję od 2015 roku, a wdrożone celowane terapie probiotyczne wyleczyły kilometry jelit moich pacjentów, przy okazji poprawiając odporność. Patrząc na wyniki nie tylko małych pacjentów często zastanawiam się co tak naprawdę ma chronić, gdy w centrum odporności czyli w jelitach królują patogeny, a tych których w książce nazywam »kumplami« jest bardzo mało. W przypadku dzieci, które narzekają na mocne bóle brzucha, wzdęcia, bo długiej antybiotykoterapii przed badaniem mikrobioty jelit należy rozważyć diagnostykę w kierunku SIBO (test wodorowy lub wodorowo-metanowy). Dużo na temat diagnostyki piszę w książce, ale nie jestem zdania, że trzeba zrobić dziecku wszystkie badania jakie oferuje rynek, tylko zastanowić się jakie i przede wszystkim w jakiej kolejności.
Jeśli miałaby Pani opisać książkę w trzech słowach jakie byłyby to słowa?
Nie mogę się oprzeć, żeby nie napisać: najlepsza, najcudowniejsza i genialna (ha ha), bo w napisanie książki włożyłam sto procent serca, a uważam, że kobiety w Polsce za mało siebie chwalą i doceniają to co zrobiły. Widzę to zwłaszcza u moich pacjentek, które wizytę kontrolną zaczynają od tego czego im się NIE udało zrobić. Docenienie tego co zrobiłaś jest motywacją do tego by dalej dobrze pracować i podnosić sobie poprzeczkę i tego powinny się nauczyć kobiety, zwłaszcza mamy. Zadowolona mama to szczęśliwe dziecko. Może w skromniejszej wersji będą to słowa: świadomość, praktyka i holistyka.
Od kiedy książka będzie dostępna w księgarniach?
Premiera książki będzie 2. października, a wcześniej można ją kupić w przedsprzedaży na stronie http://otwarte.eu/nowosc/odpornosc
Czy planuje Pani napisanie kolejnych książek poruszających tematykę problemów zdrowotnych Pani pacjentów?
Szczerze, nie wiem. Chodzi mi po głowie fajny temat dla grupy, która jest pomijana na rynku publikacji i brakuje mi takiego właśnie jak w „Jak zwiększyć odporność swojego dziecka” holistycznego i bardzo praktycznego spojrzenia na temat. Odkryłam, że dużo radości sprawia mi to, że mogę się podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem, a książka trafia do szerszej grupy odbiorców niż ta którą mogę przyjąć w gabinecie czy na warsztatach, które czasami organizuję.
Jeśli po przeczytaniu mojej książki każdy czytelnik dokona nawet jednej zmiany w swoim domu to i tak uważam, że jest to bardzo duży sukces, a po cichu liczę, że tych zmian, do których zachęcam będzie znacznie więcej.
Dziękujemy bardzo za wywiad. Z Panią Monika Bigoś możecie zobaczyć się w jej gabinecie dietetycznym mieszczącym się w Krakowie przy ulicy Józefińskiej 11.
Strona internetowa Pani Moniki Bigoś: http://www.dietetykwkrakowie.pl